Spotkanie z Feniksem
Autor: Jacek Piechota
Za górami, za lasami, stała sobie chatka. W chatce mieszkali Mirka i Jacek wraz z rodzicami. Rodzice pracowali na roli, a dzieci pomagały im w pracy, w chwilach wolnych od nauki.
Pewnego razu, w piątek wieczorem, Mirka zapytała Jacka:
– Idę jutro rano na grzyby. Idziesz ze mną?
– Miałem w planie iść rano na ryby, potem miałem pomóc tacie przy naprawie ciągnika, a wieczorem miałem odrabiać lekcje – odparł Jacek.
– To podobnie jak ja – rzekła Mirka. – Oprócz zbierania grzybów miałam nauczyć się maminych sposobów robienia pyz, bo mnie się ciągle nie udają. A potem też planowałam odrabianie lekcji.
– Uważaj na siebie.
– Jestem czujna. Potrafię chodzić po lesie jak duch. Znam tu wszystkich. Mam przybornik surwiwalowy, który kiedyś dostałam od ciebie, apteczkę, mapę i kompas. Mam nawet pęsetę do wyciągania kleszczy. Rano przygotuję kanapki i zabiorę zapas wody.
– Dokąd pójdziesz? – zapytał Jacek.
– Na Kacze Bagno. Pójdę prawą stroną ścieżki, potem obejdę bagno dookoła, odpocznę trochę, a potem wrócę lewą stroną ścieżki. Razem jakieś trzy godziny i będę z powrotem.
– O której wyruszysz?
– Wstanę tak, żeby ruszyć około piątej.
– Czyli na śniadanie będziesz w domu. Zabierasz Nutkę?
– Oczywiście. Ona już wie, że jutro idziemy na grzyby i nie odstępuje mnie nawet na krok. Trudno byłoby ją zostawić. Byłaby niepocieszona.
– To mądry zwierzak. Z nią, w lesie, nie musisz obawiać się niczego – uśmiechnął się Jacek.
– Skoro mamy jutro wstać rano – to chyba czas iść spać.
Rano Mirka spakowała kanapki, nalała wody do pojemnika, zabrała miseczkę na wodę dla Nutki i poszły. W lesie było jeszcze dość ciemno, ale Mirka znała drogę. Nutka szła z przodu, tak jakby doskonale wiedziała, dokąd idą. Penetrowała wszystkie krzaki, płoszyła gryzonie, wywęszyła nawet zaskrońca.
Ostatnio było chłodno i mało padało, więc grzybów było mało.
Przeszły już z Nutką kilka kilometrów. W pewnym momencie Mirka zauważyła przed sobą czerwonożółty blask jakby ognia. Spojrzała na psa. Nutka podniosła przednia prawą łapę do góry, ogon był prawie poziomo i węszyła intensywnie aż nos jej drgał.
– Typowa stójka. A więc to nie pożar. Nutka wyczuła jakąś zwierzynę. Ale skąd ten blask? – pomyślała Mirka.
Nie było słychać trzaskania ognia, nie widać było dymu, blask nie falował i nie przybliżał się ani nie oddalał.
– Może to zlot wiewiórek albo lisów? – pomyślała z humorem Mirka.
Nutka spojrzała na Mirkę pytająco.
– Nutka, naprzód, ale powoli. Chce cię mieć cały czas w zasięgu wzroku. I bez szczekania. Sprawdzimy co to jest.
Blask dochodził z polany. Gdy otworzył się widok na polanę, Mirka potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Na polanie siedział duży, złocisto-ognisty ptak. Był ranny. Lewe skrzydło miał nienaturalnie wykręcone.
– Ma zwichnięte skrzydło. Muszę mu pomóc, ale boję się go – pomyślała Mirka. Bała się, że ptak może nie zrozumieć jej intencji i zrobić krzywdę sobie lub jej.
Powolutku podchodziła do ptaka. Nutka była szybsza. Podbiegła do ptaka, powąchała go, pomerdała ogonem tak, jakby go już znała, a nawet polizała go po łapach. A ptak dużym, ostrym dziobem rozczesywał Nutce sierść na grzbiecie.
– Co tu się dzieje? Czy ja śnię? – pomyślała Mirka. – Nie ma takiego ptaka w żadnym atlasie Jacka.
– Wiesz ptaszku? Bądź grzeczny. Nastawię ci skrzydło – powiedziała głośno Mirka, aby dodać sobie odwagi. – To będzie bolało. Nutka, pilnuj go, żeby mnie nie dziobnął.
– Nie dziobnę cię. Nie obawiaj się, dziewczynko! – odezwał się ptak.
– To ty mówisz? Przecież dzisiaj nie jest Wigilia?
– Ja mogę mówić ludzkim głosem, kiedy tylko zechcę.
– Problem jest w tym, ptaszku, że jeśli nawet nastawię ci skrzydło to i tak nie będziesz mógł odlecieć.
– Odlecę. Moje rany goją się bardzo szybko. Nie mogę sam nastawić sobie skrzydła, ale wszelkie rany, siniaki, uszkodzenia ścięgien, czy mięśni – zagoją się w ciągu godziny.
– To świetnie. Pod każdym względem jesteś wyjątkowy. Mirka stanęła z tyłu za ptakiem, a potem zdecydowanym ruchem pociągnęła skrzydło do siebie. Skrzydło wróciło do właściwej pozycji.
– A teraz drogi ptaszku, skoro mamy godzinę – opowiedz mi coś więcej o sobie i o tym, jak zwichnąłeś sobie skrzydło.
‐ Jestem ogniwaczkiem.
– Ach! Jesteś feniksem! Myślałam, że to tylko piękne legendy.
– Jestem feniksem. Mam wiele imion i nazw, które ludzie nadali mi przez wieki. Pytaj, o co chcesz, a ja, jeśli tylko będę mógł, odpowiem ci na pytania.
– Jak znalazłeś się tutaj i jak zwichnąłeś skrzydło? – zapytała Mirka.
– Mieszkam w Raju. Moim codziennym obowiązkiem jest wzlecieć przed świtem wysoko nad Ziemię, tak aby moje skrzydła odbiły pierwsze promienie Słońca. Potem wracam na dół i zajmuję się swoimi sprawami, aż do następnego ranka. Dzisiaj rano, gdy wracałem na Ziemię, fragment stacji kosmicznej, spadającej na Ziemię, uderzył mnie w skrzydło i zwichnął je. Musiałem awaryjnie lądować. Szybowałem na jednym skrzydle aż dotarłem tutaj.
– To musiało boleć. Mogłeś się zabić.
– Jestem nieśmiertelny, ale ból odczuwam tak samo, jak inne stworzenia.
– Co by się stało, gdybyś dziś czy jutro rano nie wzleciał na powitanie Słońca? – zapytała Mirka.
– Gdyby przez trzy kolejne dni Słońce nie otrzymało informacji zwrotnej ode mnie – doszłoby do jakiegoś kosmicznego nieszczęścia. Ziemia i wszystko na niej zostałoby bezpowrotnie zniszczone.
– Masz strasznie odpowiedzialne zadanie – powiedziała Mirka. – Masz może ochotę na kanapkę z jajkiem albo serem żółtym? A może chcesz pić?
– Moje ciało żywi się wyłącznie promieniami Słońca. A piję tylko ranną rosę, którą spijam z najpiękniejszych rajskich kwiatów.
– Masz niezłą dietę. Mieszkasz w Raju i nie jadasz słynnych rajskich owoców? Robię pyszną sałatkę owocową – pochwaliła się Mirka.
– W Raju są trzy ważne drzewa. Pierwsze to drzewo wiadomości złego i dobrego. Nikomu nie wolno jeść jego owoców. Ludzie i zwierzęta, które przekroczyły zakaz, zostali wypędzeni z Raju. Drugie drzewo to drzewo życia. Tylko ja mogę spożywać jego owoce. Zapewniają nieśmiertelność i zaspokajają potrzeby ducha.
– A trzecie drzewo? – zapytała Mirka.
– Trzecie drzewo to drzewo wiedzy albo inaczej drzewo informacji. Zostało posadzone już po wypędzeniu ludzi i zwierząt z Raju. Ma wielokolorowe owoce. Mogę je spożywać, jeśli mają kolor identyczny z kolorem moich pór. Owoce zaspokajają głód wiedzy – odpowiedział Feniks.
– Nie wiedziałam, że w Raju macie Internet – uśmiechnęła się Mirka.
– Dobre porównanie. Są jednak różnice. Dostaję wyłącznie informacje przeznaczone dla mnie. Jest to wyłącznie prawda.
– Dlaczego w Biblii nie ma nic o drzewie wiedzy?
– Ówcześni ludzie nie wiedzieli nic o kanałach informacyjnych i nie zrozumieliby przekazu.
– Nie korci cię czasem, żeby spróbować zakazanych owoców? – zapytała Mirka
– Jasne, że tak, ale dobrze mi w Raju. Nie chcę być wypędzony, a zakaz był wyraźny.
– Jak nie można, to nie można. Trudno – stwierdziła melancholijnie Mirka. – Ile lat rzeczywiście żyjesz? Słyszałam wiele sprzecznych wersji.
– Żyję 1000 lat. Gdy przychodzi ostatni dzień mojego życia, jak codziennie wznoszę się do Słońca, odbijam skrzydłami promienie, które zapalają moje ciało – opowiadał ptak. – Gdy płonę, nie czuję bólu. Z mojego wnętrza wydobywa się jajo, które zaczyna spadać na Ziemię. Zanim spadnie, w locie, wykluwa się pisklę, które szybuje, aż dotrze do Ziemi. Jest moim klonem. Zachowuje nawet moją pamięć. Trzeciego dnia znów jestem dorosły i mogę znów wzlecieć na spotkanie promieni Słońca.
– Jak często spotykasz ludzi? – zapytała Mirka.
– Bardzo rzadko. Tylko w sytuacjach awaryjnych. Przez wieki trochę tych spotkań się uzbierało. Nikomu dotychczas nie opowiadałem o sobie tak szczegółowo. Powstało mnóstwo legend na mój temat – odpowiedział Feniks. – Znam je dzięki spożywaniu owoców z drzewa wiedzy.
– Skoro tak rzadko spotykasz ludzi, to skąd znasz języki, którymi ludzie się posługują? Mówisz w moim języku perfekcyjnie dobrze. Czyżbyś znał wszystkie języki? – zdziwiła się Mirka.
– Ależ skąd! Znam tylko pierwotny język obowiązujący w Raju, którego wrodzoną znajomość mają wszystkie żywe istoty. Potrafię się porozumieć z każdym żywym stworzeniem. Twój mózg automatycznie tłumaczy moje słowa i wydaje ci się, że mówię w twoim języku. W drugą stronę jest podobnie – odpowiedział ptak. Pomachał skrzydłami. – Już mogę lecieć, ale najpierw zrobię próbny lot nad bagnem. Zabiorę w pazury Nutkę i pokażę jej jak bagno wygląda z lotu ptaka. Prosiła mnie o to.
Ptak zabrał Nutkę i poleciał. Po kilkunastu minutach wrócili. Nutka wyglądała na nieco poruszoną, ale szczęśliwą.
– Jak mogę cię wynagrodzić, Mirko? – zapytał Feniks.
– Jak mogłabym wziąć zapłatę za pomoc w nieszczęściu? – odpowiedziała Mirka.
– Wszyscy ludzie, których spotkałem wcześniej, chcieli pieniędzy albo złota – zdziwił się ptak.
– Są różni ludzie – odparła dziewczynka.
– Skoro nie chcesz gotówki, to przyjmij ode mnie jedno pióro na pamiątkę tego dnia – powiedział ptak. Sięgnął dziobem do ogona, wyrwał z niego świetliste pióro i podał Mirce. – Czas już na mnie. Dziękuję.
– Żegnaj, ptaszku. Dziękuję.
Feniks odleciał, a Mirka i Nutka powoli zaczęły wracać do domu.
– Ranny z ciebie ptaszek – powiedziała Mama, gdy zobaczyła Mirkę. – Dużo grzybów nazbierałaś?
– Ranny ptaszek to był na bagnie przede mną, dlatego uzbierałam niewiele grzybów – odpowiedziała Mirka.
– Nazbierasz innym razem. Przyjdź zaraz na śniadanie – zarządziła Mama.
Zaraz potem Jacek wrócił z ryb.
– Jak tam grzybobranie? – zapytał Mirkę.
– Na bagnie znalazłyśmy dużego, rannego ptaka. Nastawiłam mu zwichnięte skrzydło, a on podarował mi pióro wyrwane z ogona. A zanim odleciał, wziął Nutkę w pazury i obleciał z nią bagno – streściła sytuację Mirka.
– He, he. Ty to masz talent do zmyślania – skomentował Jacek. – Powinnaś zostać pisarką i pisać powieści dla dzieci. Nutka, czy ona mówi prawdę?
– Hau! – szczeknęła Nutka.
– A widzisz? – odgryzła się Mirka. – Nutka potwierdziła. A jak tam na rybach? Złowiłeś coś, okazie prawdomówności?
– Nic poza Złotą Rybką – odparł Jacek poważnie, a potem oboje spojrzeli na siebie i wybuchnęli śmiechem.
Nutka też wyglądała na mocno rozweseloną.